Ten artykuł jest niekompletny. Ten artykuł nie został jeszcze skończony przez jego autora, dlatego może zawierać braki. Najprawdopodobniej w najbliższym czasie zostanie uzupełniony. |
Saga Powrót | ||
---|---|---|
| ||
Rozdziały |
Prawdopodobnie 10 | |
Poprzedni ← Brak |
Następny Na razie nieznany → | |
Tomy i Rozdziały |
Saga Powrót - jest pierwszą sagą, napisaną przez --— 32Polak. Opowiada ona o Rei'au, który powrócił do swojej gildii, po katastrofie, jaka ich spotkała dwa lata przed sagą.
Główne postacie[]
Imiona mogą jeszcze ulec zmianie.
Postacie[]
Już wkrótce
Rozdziały[]
Rozdział 1 - Długo niewidziany mieszkaniec
|
---|
Do Magnolii zawitał nowy dzień. Świeże powietrze wiejące znad morza pobudzało rybaków. Ci szybko wychodzili na dwór i wsiadali do swoich łódek, aby jak najszybciej złowić ryby i móc je sprzedać.
Ta historia zaczyna się w nieznanym roku, jednak wiadomo, że było to maj, bardzo ciepły. Historia zaczyna się na... peronie. Na dworzec centralny przyjechał pociąg, z dalekiego wschodu. Wysiadło z niego wielu turystów, a niektórzy z nich zaczęli robić zdjęcia byle czemu. - Popatrz skarbie, jaka ładna lampa - powiedział mężczyzna, robiąc zdjęcie swoim aparatem. - Ładnie tutaj - powiedziała kobieta i podeszła do męża. - Twoja matka miała rację, mówiąc nam, że powinniśmy tutaj przyjechać. Z pociągu wyszli już wszyscy pasażerowie, no... prawie wszyscy. Do ów pasażera podszedł jeden z pracowników. Pasażer leżał na dwóch siedzeniach, plecami do góry. Był cały ubrany na granatowo, nawet włosy. Tuż na ziemi, obok krzeseł, na których siedział, leżał jego plecak. - Przepraszam - powiedział. - Może pan wstać? Słyszy mnie pan? - Mhm - powiedział, jednak się nie ruszył. - Niech pan wstanie. Jesteśmy na miejscu. - Czyli gdzie? - Nie wie pan, gdzie pan jechał? - Gadaj gdzie jestem - jego głos był coraz bardziej wyraźny. - W Magnolii. Chłopak wstał automatycznie. - Żartuje pan?! - Nie - powiedział zdziwionym tonem. - Hura!!! Jestem na miejscu! Wziął swój plecak i wyszedł, a raczej wybiegł z autobusu. "Nie mogę w to uwierzyć" - pomyślał. "Nareszcie jestem w domu. Tylko ciekawe czy jeszcze stoi". Półgodziny później chłopak stał przed dużym budynkiem. Nie był on zadbany. Miał jasnożółte ściany, a tuż nad wejściem wisiało duże, niebieskie "B". Podszedł do budynku i otworzył drzwi. Znalazł się w dużym pomieszczeniu. Wszystko było zrobione z drewna. Budynek był dawną siedzibą Fairy Tail. Kiedy gildia się rozpadła Breakers ją przejęli. Za barem stała młoda dziewczyna. Chłopak jej nie znał, chociaż kiedy był tutaj ostatnio znał wszystkich ludzi, którzy dla niej pracowali. - Hejka - powiedział i ruszył w jej stronę. - O dzień dobry. Cz coś się stało? - Nie, chciałem tylko zobaczyć, czy coś się tutaj zmieniło. - Kim pan jest? - Jestem Rei Ogata. Kobieta zrobiła zdziwioną minę. - Chce pan jeszcze żyć? To pytanie go zdziwiło. "Tak chcę żyć! Skąd takie pytanie" - pomyślał. - Tak chcę. - To niech pan się stąd wynosi - powiedziała. - Inaczej Tōshi pana zabiję. - Nie martw się - ten głos dobiegał z pierwszego piętra. Nad ladą ktoś stał. - Ja go nie zabiję. Tylko zamorduję, a następnie zabiję, dla potwierdzenia tego, że nie żyje. KONIEC 1. ROZDZIAŁU |
Rozdział 2 - Tōshi
|
---|
Nad ladą stał wysoki blondyn. Ubrany był w luźne brązowe spodnie i zieloną koszulkę. W uchu miał kolczyk.
- Co ty tutaj robisz? Wiesz dobrze, że nie ma tutaj dla ciebie miejsca! Wynoś się! - Daj mi to wszystko wyjaśnić - powiedział Rei. Tōshi zeskoczył na dół. - Nie musisz wszystkiego wyjaśniać - powiedział. - Wiem wszystko. Uciekłeś, bo wszystko ciebie przerosło. Takich ludzi jak ty nie chcemy mieć w gildii. - Jeśli to nazywasz gildią - powiedział Rei i pokazał mu pomieszczenie. - W tej gildii jest tylko pięć osób, teraz sześć, albo siedem, bo nie wiem, czy ona tutaj pracuje tylko jako barmanka. - Jako barmanka - odpowiedziała kobieta. - Nie patrz na ilość osób, tylko na to co robią. - To gdzie jest reszta? Na misji? - Oczywiście. - E, a nie ma ich na górze? - zapytała barmanka. - Ach, zamknij się! Wszystko psujesz! - krzyknął Tōshi, a ona schowała się pod blat. - Zero też jest? Zapadła cisza. - Od kiedy interesujesz się swoimi znajomymi? - Nim zawsze się interesowałem. Jako jedyny dawał mi dobre zadania. Teraz też mam jedno od niego. - Czyli uważasz, że dał ci zadanie na dwa lata? - Byłbym szybciej, gdyby nie parę problemów. - Jakie? - Nie twoja sprawa. - Odpowiadaj jak pytam! Jestem wyższy rangą niż ty! - Wszyscy mamy tą samą. - Ach! Racja! W tej gildii nie ma sensu mieć tą rangę, skoro nie można się wywyższać na innych. - Więc gdzie jest Zero? - Nie wiem. Wyszedł tydzień temu i powinien być jutro. Jeśli chcesz to zostań. Jeśli potwierdzi to co mówiłeś, to będziesz mógł zostać. - Dzięki. KONIEC 2. ROZDZIAŁU |
Rozdział 3 - Dlaczego ciebie nie było?
|
---|
Rei usiadł przy barze, kiedy jego przyjaciel poszedł na górę. Wyjął ze swojego plecaka dwie kanapki.
- Fuj - powiedziała patrząc na nie. - Kiedy je robiłem wyglądały o wiele lepiej. - A kiedy to było? - zapytała barmanka i nalała mu do szklanki soku. - Z jakiś tydzień temu - odpowiedział i jedną z nich ugryzł. - Mhm, nawet dobra. - A z czym? - Robiłem z szynką, jednak smakuje jakby była z serem i jajkami. - Smacznego - powiedziała powoli. - Dzięki, a tak przy okazji, jak masz na imię? Nie będę się zwracał do ciebie Barmanka. - Nazywam się Amy Person. - Ładne imię - powiedział i jadł kanapkę dalej. Kiedy skończył wziął duży łyk soku. - Dziwnie mi się tutaj siedzi, kiedy powinienem siedzieć na górze, wraz z znajomymi. - A co się właściwie stało, że tak cię nie lubią? - To zaczęło się dwa lata temu, kiedy gildii groził rozpad. Za to była odpowiedzialna jedna z osób z naszej gildii. Chciałem pomóc, abyśmy zostali razem, jednak Zero uważał, że muszę odejść i poprosił mnie, abym spełnił parę jego zachcianek. - Zachcianek? - tego Amy nie zrozumiała. - Musiałem wypełnić parę zadań, jednak nie były one takie łatwe, jak się zdawało. Jak wiesz nasza gildia zajmuje się łamaniem kodów, zaklęć i tekstów za pomocą magii. Samemu jest to o wiele trudniejsze, jednak się udało. Wszystkie rozwiązania mam w plecaku. Muszę pokazać je jedynie Zero, a wszystko będzie jak dawniej. - Mówiłeś, że ktoś z was był odpowiedzialny za rozpad gildii. Kto to był? - Teraz jest nasz pięciu, jednak dawniej było nas sześcioro i to właśnie on był za to odpowiedzialny. - Nazywał się... - Może jej jeszcze powiesz jaki sekret skrywa jeden z nas? - przerwał mu Tōshi. - Wiedziałaby to, gdyby musiała. - Coś mi się zdaje, że nic jej nie mówicie - powiedział Rei i popatrzył w górę. - Amy jest tutaj jedynie po to, aby pilnować nas podczas imprez i do gotowania jedzenia. Gdzie jest obiad? - Przepraszam - powiedziała przestraszonym tonem. - Zaraz będzie. - Tōshi, nie traktuj jej tak - powiedział i wstał. - Bądź milszy! - Nie wiem czy wiesz, ale jeden mój ruch i nie żyjesz. Pamiętasz, że Zero nas ponumerował od najgorszego do najlepszego. Ty masz numer sześć, czyli jesteś najgorszy. - W ciągu tych dwóch lat wiele się zmieniło. - Co, z numery sześć spadłeś na siedem? - Co, chciałbyś? Wtedy miałbyś większą pewność, że ze mną wygrasz. - Ja nie biję się z takimi jak ty - powiedział Tōshi, a następnie krzyknął do Amy: - No gdzie ten obiad?! Rei nie wytrzymał, wyjął z plecaka jeszcze jedną kanapkę i rzucił do Tōshi'ego. - Smacznego - powiedział. - Kanapka z szynką o smaku sera i jajka. Tōshi złapał ją. Ta zmieniła się w metal, a ten rzucił ją do Ogaty. Parę metrów od niego metal stanął w granatowym ogniu. Na ziemię upadł roztopiony metal. - To jest właśnie jeden z powodów, dla których uważam, że nie powinieneś być w tej gildii. Używasz Magii Mrocznego Ognia, powtórzę, mrocznego. - Nie używam jej w złych celach. - Tak, jasne! Wtedy ktoś uderzył mocno w drzwi do budynku. W drzwiach stała gigantyczna postać. - Zabiję tego, który przetłumaczył mi mój tekst! Gdzie on jest! KONIEC 3. ROZDZIAŁU |
Rozdział 4 - Zły klient
| ||||||
---|---|---|---|---|---|---|
Wszyscy stali zdziwieni, patrząc na osobę, stojącą w drzwiach. Był to gigantyczny facet. Jego wyraz twarzy mówił o nim jedno słowo: "agresywny".
- Powtórzę, to jeszcze raz! Gdzie on jest?! - Przepraszam, kim pan jest? - Waszym ostatnim klientem! - Niby dlaczego? - Tōshi niczego nie rozumiał. - Poprosiłem was o przetłumaczenie jednego z tekstów. Był on jakimś martwym języku. Osoba, która go przetłumaczyła uważała, że tekst mówi o zaklęciu kontrolującym pogodę, którego używano wiele lat temu. - I co w tym złego? - Tōshi nadal nic nie rozumiał. - Użyłem tego zaklęcia i jak się to skończyło? - Zmienił pan pogodę? - Mój dom stanął w płomieniach! - Bardzo mi przykro - powiedział. - Może mamy go odbudować? - Tak i oddać mi kasę, którą wam dałem. - Spokojnie. Tōshi odwrócił się i krzyknął: - Ej, złaście na dół. Któryś z was narozrabiał. Na dół zeszło dwoje osób: kobieta i mężczyzna. Kobieta była wysoka i szczupła, a mężczyzna niski i chudy. Kobieta miała ubraną czarną, obcisłą spódniczkę, błękitny materiał zasłaniający piersi i czarną, skórzaną kurtkę. Mężczyzna miał ubrany kremową kurtkę, sięgającą mu aż do stup. - Które z nich to było? - Ona - pokazał na kobietę. - To ona to jej wina. - Ona ma na imię Yui - powiedział Tōshi. - O co chodzi? - zapytała Yui. - Mężczyzna uważa, że źle przetłumaczyłaś jego tekst i teraz jest bez domu. - Przepraszam - powiedziała. - Mogę już iść? - Oddaj mu pieniądze - powiedział blondyn. - Wydałam - powiedziała, a wszyscy padli na ziemię ze zdziwienia. - Że jak?! - zdziwił się Tōshi. - Kupiłam sobie alkohol. - No tak, przecież bez tego ani rusz - powiedział Tōshi i wyjął ze swojej kieszeni worek z pieniędzmi. - Ile kosztowało zadanie? - Dwadzieścia tysięcy - powiedział mężczyzna. - Ten tekst był dla mnie bardzo ważny. - Rozumiem - powiedział i podszedł do niego z pieniędzmi. - Sokudo, idź pomóc w odbudowie domu. Tobie to szybko pójdzie. - Jasne - powiedział mężczyzna, stojący obok Yui. - Brudna robota zawsze dla mnie. Sakudo i mężczyzna opuścili budynek gildii. - O - powiedziała Yui. Dopiero teraz zauważyła Rei'a. - Wróciłeś. Błądzenie po świecie, kiedy przyjaciele cię potrzebują znudziło ci się? - Taa - Rei miał coraz większą ochotę wyjść.
|