Ten artykuł jest niekompletny. Ten artykuł nie został jeszcze skończony przez jego autora, dlatego może zawierać braki. Najprawdopodobniej w najbliższym czasie zostanie uzupełniony. |
Saga Egzamin | ||
---|---|---|
| ||
Rozdziały |
Po Sadze X785 | |
Poprzedni ← Saga X785 |
Następny Saga X791 → | |
Tomy i Rozdziały |
Saga Egzamin jest sagą mającą miejsce kilka miesięcy po dołączeniu Albright Aldor do Gildii Fairy Tail, stworzoną przez użytkownika Crasher96.
Występujące postacie[]
Główne postacie w Sadze[]
Postacie[]
Rozdziały[]
Rozdział 10 - Egzamin na Maga Klasy "S"
|
---|
Rok X785. Połowa grudnia. Na zewnątrz było wyjątkowo zimno, dlatego nikt nie zamierzał opuszczać Gildii. Większość osób siedziała przy jednym dużym stoliku. Kinana niezmiennie obsługiwała wszystkich, przynosząc co chwilę nowe napoje i jedzenie. Jedynie Romeo był na górze, a Wakaba i Macao rozmawiali z dala od reszty.
- Macao, zbliża się koniec roku. Chyba wiesz, co to oznacza. - powiedział palący swoją nową fajkę Wakaba. - O czym ty mówisz? - spytał zdziwiony Macao. - Mam na myśli egzamin. Zamierzasz go zrobić, prawda? - Żartujesz? - odpowiedział oburzony mistrz - Straciliśmy większość naszych członków, nie licząc tych, którzy odeszli po naszym upadku. W dodatku kogo zamierzasz wystawić do tak ważnego wydarzenia? - Moim zdaniem wszystkich. - odpowiedział z niesamowitym spokojem. - Siła Klasy-S jest adekwatna do siły Gildii. Nie spodziewajmy się, że po zdaniu go będą równać się Magami-S innych Gildii, jednak jeśli zleceniodawcy dowiedzą się, że mamy tu kilku lepszych Magów, częściej będą uwzględniać nas w zadaniach. - Nie wiem... Mistrz Makarov miesiącami przygotowywał formułę egzaminu. Nie dam rady stworzyć jej w dwa tygodnie. - Jeśli się sprężymy, to damy radę! - odpowiedział pełen entuzjazmu Wakaba. - W takim razie ty będziesz za wszystko odpowiadał. - Ja? - spytał się zdziwiony Wakaba - Sam nie dam rady! - Możesz wziąć Kinanę do pomocy. Ją i Romeo zamierzam wykluczyć z egzaminu. To chyba oczywiste. Nie wiem, czy Burt też nie jest za młody... - Spokojna głowa! Chłopak da sobie radę! Nabierze trochę doświadczenia w walce! W dodatku jeździł na misje z Al-chan. Na pewno polepszył się przez te kilka miesięcy. No i jeszcze nigdy nie widziałem jego Magii! - Więc postanowione. Liczę na ciebie, Wakaba. - Zostaw to nam, Macao! - Chyba miałeś zwracać się do mnie "mistrzu"! Wakaba udał, że tego nie słyszał. Odszedł od stolika, przy którym siedział wraz z Macao. Poszedł do młodszego towarzystwa i włączył się do ich rozmowy. Reszta dnia przebiegła spokojnie. Minęły dwa tygodnie. W tym czasie Albright była zaledwie na kilku misjach. Pogoda i brak zleceń uniemożliwiały jej częstsze wyjazdy. Burt także był niepocieszony tym faktem. Codziennie nudził się w Gildii, nie starając się nawet poszukać sobie jakiegoś zajęcia. Nagle po schodach zaczęła schodzić Kinana, która następnie powiedziała: - Proszę wszystkich o uwagę! Mam dla was ważną wiadomość! Wszyscy członkowie Gildii odwrócili się w stronę machającej do nich kobiety. W drugiej ręce miała kilka kartek, w które zaczęła się wpatrywać. Do Kinany podszedł następnie Wakaba i Macao. - Ogłaszam zasady i uczestników tegorocznego egzaminu na Maga Klasy-S! - krzyknęła dziewczyna. Niewielki tłum zadziwił się. Można w nim było usłyszeć słowa oburzenia i zadziwienia. Każdy patrzył na osobę obok siebie z niedowierzaniem. Nikt jednak nie chciał protestować. Po chwili ucichli i czekali na dalsze informacje. - W egzaminie biorą udział wszyscy członkowie Gildii. - ponownie krzyknęła, wywołując jeszcze większe zdziwienie wśród członków Gildii - Wyjątkiem jest oczywiście mistrz, doradca mistrza, ja oraz Romeo. Reszta może w nim uczestniczyć. Jeśli ktoś chce się wycofać, może to zrobić w każdej chwili! Kinana przerwała swoją przemowę, sprawdzając, czy ktoś nie chce się wycofać już teraz. Nie słyszała nikogo, więc kontynuowała. - Wszystkich uczestników proszę o stawienie się jutro na stację w mieście, punkt godzina 10:00! Dziewczyna skończyła swoją przemowę. Tłum rozszedł się, a Macao i Wakaba udali się na górę. Albright rozmawiała o egzaminie z Jetem i Maxem. - Na czym dokładnie polega taki egzamin? - spytała się mężczyzn. - Kończąc pomyślnie ten egzamin, zostajesz elitą w swojej Gildii. - odpowiedział Jet - Szczegóły egzaminu nigdy nie są znane. Z roku na rok konkurencje są różne, a zazwyczaj jest ich kilka. Dziwi mnie jednak, że mistrz zdecydował się na ten egzamin. - Być może nie miał wyboru. Może nowy Mag Klasy-S pomoże w podniesieniu naszej reputacji... - stwierdził Max - Nie ma co kłócić się z mistrzem. Wyczekujmy jutra. - Ta... Ale nie wiem czy dam sobie w tym radę. - zaniepokoiła się dziewczyna. - Nie ma się o co martwić. - uspokoił ją Jet - W końcu w egzaminie biorą udział tylko członkowie Gildii. Jeśli dojdzie do walki, nie będziemy chcieli się zbytnio poranić. - Może masz rację... - odpowiedziała dziewczyna - Jakoś to będzie... Teraz będzie najlepiej przespać się przed takim ważnym dniem. Dziewczyna poszła na górę do swojego pokoju. Mimo wielu obaw, była podekscytowana jutrzejszym dniem. Stwierdziła, że to może być niezła zabawa. Zmartwiła się jednak, gdy zdała sobie sprawę, że jedna z konkurencji może dotyczyć orientacji w terenie. Przyłożyła twarz do poduszki i próbowała zasnąć. KONIEC 10 ROZDZIAŁU |
Rozdział 11 - Wyścig
|
---|
Nazajutrz wszyscy udali się na stację. Na miejscu czekał już Macao z Wakabą i Kinaną. Romeo został w Gildii wraz z Biscą. Kobieta zrezygnowała z uczestnictwa z egzaminu ze względu na swoje dziecko. Bowiem kilka miesięcy po ślubie doczekała się dziecka, dziewczynki o imieniu Asuka. Zdeklarowała się, że popilnuje chłopca, który nie chciał oglądać tego testu. Alzack także chciał zrezygnować, jednak żona namówiła go, by podjął się egzaminu.
Członkowie Fairy Tail jechali pociągiem. Z niecierpliwością czekali na rozpoczęcie testu. Nie wiedzą nawet, gdzie odbędzie się egzamin. Jego szczegóły mają zostać omówione na miejscu. Nagle ze swojego miejsca zerwał się Jet. - To przecież droga do miasta Oshibana! - zadziwił się mężczyzna - Gdzie oni chcą przeprowadzić ten egzamin? To przecież obszerne miasto! - Wiedziałam! Będziemy musieli je przebiec! - powiedziała Albright, łapiąc się za głowę. - Nie panikuj, jeszcze nie wiadomo. - uspokajał ją Max - Może chodzi o obrzeża miasta. - Może będziemy walczyć! - stwierdził pełen entuzjazmu Burt. - Widzę, że szybko chcesz odpaść, Burt. - powiedziała Albright, wywołując śmiech w czteroosobowym przedziale. - Ciebie pokonam pierwszą! - oburzył się chłopak. - Tak, tak... Może mi ktoś powiedzieć kiedy będziemy na miejscu? - powiedziała, całkowicie olewając chłopca. - Myślę, że za kilka minut. - stwierdził Jet. Pociąg rzeczywiście zajechał do miasta Oshibana. Wszyscy wysiedli z pojazdu, kierując się za mistrzem. Nie usłyszeli ani słowa o szczegółach egzaminu. Powiedziano im, że wszystko będzie jasne na miejscu. Szli długo przez całe miasto. Po dwóch godzinach doszli do ciemnego lasu pełnego wysuszonych drzew. W tej części kraju zima nie była taka sroga jak w Magnolii. Panowała tu bardziej jesienna pora. Po krótkiej chwili wyszli z lasu. Weszli na ogromny pusty teren, który rozciągał się przez kilkanaście kilometrów. Na końcu tej drogi znajdowały się wysokie góry pokryte grubą warstwą śniegu. - Jesteśmy na miejscu! - powiedziała Kinana - Pora na wytłumaczenie pierwszej konkurencji tegorocznego egzaminu na Maga Klasy-S! - Test składa się z 3 części. Z każdej z nich będzie odpadać osoba z najgorszym wynikiem. - zaczął tłumaczyć Wakaba. - Pierwszą konkurencją jest wyścig. - powiedział Macao, wywołując mieszane reakcje wśród członków Gildii. - Dalsze szczegóły przekaże Kinana. Dziewczyna lekko odchrząknęła, po czym zaczęła mówić: - Uczestnikami tegorocznego egzaminu są: Jet, Droy, Max Alors, Reedus Jonah, Burt, Laki Olietta, Albright Aldor, Nab Lasaro, Alzack Connell, Vijeeter Ecor i Warren Rocko. W sumie 11 osób. Wyścig polega na dotarciu na szczyt góry, na którym znajduje się Lacrima. Ma ona poinformować nas, że dany członek dotarł na miejsce. Uczestnik ma następnie wrócić na miejsce startu. Wszystko to musi odbyć się w przeciągu 24 godzin! Dozwolone jest korzystanie z każdego rodzaju Magii. 3 ostatnie osoby odpadają! - Brzmi jak coroczny 24-godzinny wyścig wytrzymałości. - stwierdził Droy. - Nie ma sprawy, zrobię to w godzinę! - krzyknął Droy. - Linia prosta... Ów, dam radę. - odetchnęła z ulgą Al. Po godzinie przygotowań i bardziej szczegółowych tłumaczeń, uczestnicy ustawili się na miejscu startu. - Gotowi...! - krzyknęła Kinana - Start! Poszybowali. Bez żadnych zaskoczeń Jet wyprzedził wszystkich już na samym początku. Jego Magia opiera się na zwiększeniu swojej naturalnej szybkości. Jest z niej znany w całej Gildii. Za nim przemieszczał się tłum, w którego skład wchodziła reszta uczestników. - Hej, czekaj! - krzyknął Burt, próbując biec szybciej. Chłopak wysunął obie ręce do tyłu i zaczął ładować w nich moc magiczną. Po chwili nastąpiły małe wybuchy w rękach Burta, co zwiększyło na pewien czas jego prędkość. Powtarzał tę czynność kilka razy dla lepszego efektu. - Wybuch? Żartujesz? - powiedział do siebie Max. Nie chciał być gorszy. Zamienił pod sobą kawałek ziemi w piasek, który lekko unosił go nad podłożem. Szybował po nim jak na desce surfingowej. Wyprzedził resztę i dogonił wybuchającego chłopca. Laki stworzyła przychylony słup drewna drewna, który wyrzucił ją na dużą odległość. Znalazła się koło wyprzedzonego przed chwilą przez Maxa Burta. - Pikuto Majikku: Wagon![1] - krzyknął Reedus, kończąc malować pojazd z końmi na swojej kartce, do którego następnie wsiadł i zaczął doganiać Laki i Burta. Albright nie chciała zostać w tyle. Dolna część jej ciała rozproszyła się i zamieniła w światło. Działało ono jak dopalacz. Al leciała w stronę towarzyszy, którzy wcześniej ją wyprzedzili. Za jej sylwetką rozpościerała się długa smuga złotego światła. Droy stworzył pnącza, o które potknął się Nab i Vijeeter. Alzack i Warren uniknęli zaklęcia. Trójka mężczyzn biegła równym tempem. Po sześciu godzinach nieustannego biegu większość osób zaczęła wbiegać na górę. Była ona na tyle wysoka, by na wspinaczkę zająć uczestnikom przynajmniej godzinę. Na prowadzeniu wciąż utrzymywał się Jet. Za nim Max i Albright. Laki, Burt i Reedus lekko oddalili się od prowadzącej trójki. Niektórym kończyła się Magia, dlatego musieli czekać na jej odnowienie się. Alzackowi, dzięki zastosowaniu swoich magicznych broni, udało się wyprzedzić Warrena i Droya. Na samym końcu ciągnęli się Vijeeter i Nab. Przed uczestnikami czekała jeszcze długa droga. KONIEC 11 ROZDZIAŁU |
Rozdział 12 - Meta
|
---|
Jet zaliczył czubek góry i udał się w drogę powrotną. Większość jego Magii została zregenerowana, dlatego mógł ponownie z niej skorzystać.
- Hai Supīdo![2] - krzyknął, sprawiając, że jego prędkość drastycznie wzrosła. Max i Albright nie dawali za wygraną. Ich Magia także powróciła. Mężczyzna postanowił spowolnić swojego przeciwnika. Wysunął rękę w dół i sprawił, że podłoże pod Al zamieniło się w piasek. Nogi dziewczyny z każdym krokiem zapadały się pod ziemię. Zauważyła, że jest ciemno, dlatego jej Magia pochłonie dużo mocy magicznej. Postanowiła jednak zaryzykować. Całe jej ciało zaczęło się świecić. Poszybowała w stronę góry z dużą prędkością, utrzymując się na drugim miejscu. Max próbował ją dogonić, jadąc na piasku. Burt chciał wyprzedzić Laki i Reedusa, jednak jego wytrzymałość nie pozwalała mu na to. Zdał sobie sprawę z tego, że użycie Magii jest jedynym dobrym sposobem. Przyłożył swoją prawą pięść do lewej otwartej dłoni i krzyknął: - Kurei Meiku: Hamumingubādo![3] Dwa stworzenia wielkości paznokcia poszybowały w stronę przeciwników. Tuż przed nimi uderzyły w ziemię i eksplodowały. Wybuch odrzucił lekko Laki i Reedusa, sprawiając, że Burt wskoczył na czwarte miejsce. Nagle przed chłopcem wyrosła z ziemi drewniana noga. Następnie pod nim pojawiła się kolejna, wyrzucając Burta w górę. - Nie ty jedyny umiesz tutaj tworzyć! - krzyknęła Laki, wysuwając się na czwartą pozycję. Tuż za nią biegł Reedus. Alzack był siódmy. Ciągle uciekał przed Warrenem i Droyem. Następnie skierował swoje bronie w stronę przeciwników i krzyknął: - Ganzu Majikku: Maddo Shotto![4] Z jego pistoletów wyleciały dwa brązowe pociski, które w kontakcie z Droyem i Warrenem eksplodowały. Uwięziło ich to w głębokich bagnach. Niedawno Vijeeter i Nab zaczęli wchodzić na górę. Nie próbowali się atakować. Wiedzieli, że walka nie ma sensu, skoro i tak są ostatni. Kilka godzin później Jet finiszował na mecie. Po kilkudziestu minutach można było zobaczyć sylwetkę Maxa i Albright. Oboje nadal walczyli o drugie miejsce. Mężczyzna jechał na piasku, podczas gdy Albright pozostawała w formie światła. Nagle wysunęła ręce i wysłała przed Maxa kilka świecących kulek, które zaświeciły niesamowitym żarem. Oślepiło to na chwilę jej przeciwnika. Przyspieszyła i doleciała do mety jako druga. Tuż za nią skończył swój bieg Max. Cały czas tarł swoje piekące od światła oczy. Cała trójka czekała na resztę. Burt i Laki biegli z tą samą prędkością. Chłopak wysyłał w jej stronę coraz więcej swoich tworów w postaci kolibrów, a Laki blokowała je i atakowała drewnianymi nogami. Przy ostatnich metrach biegli z całych sił. Dziewczyna stworzyła małą drewnianą stopę pod nogami chłopca, sprawiając, że upadł. Jego upadek pomógł mu jednak w biegu. Lecąc z przyspieszeniem prosto na twarz, zdążył zaliczyć metę przed swoją przeciwniczką. Laki była zszokowana. Po kilku minutach można było zobaczyć Alzacka. Nie wyglądał na kogoś, kto zwyczajnie biegł, tylko raczej uciekał. Po chwili dało się zauważyć, że mężczyzna ucieka przed goniącymi go pnączami. Należały do zdenerwowanego Droya. Jego ofierze udało się jednak wyprzedzić rośliny. Connel zajął szóste miejsce, a Droy siódme. Zakwalifikować się do następnego etapu mogła jeszcze tylko jedna osoba. Do mety dobiegł Reedus. Był cały posiniaczony i poparzony. Jego ubrania były podarte w wielu miejscach. Okazuje się, że mężczyzna był w środku walki pomiędzy Burtem, a Laki. Został spowolniony na tyle, że ledwo zakwalifikował się do kolejnego etapu. Warren, Nab i Vijeeter odpadli. Dobiegli do mety po godzinie. Nie dało się tego odczuć wcześniej, ale większość uczestników była na siebie zła. Albright kłóciła się z Maxem, Burt z Laki i Reedusem, a Alzack z Droyem i Warrenem. Jedynie Jet i reszta przegranych wydawała się nie sprawiać nikomu kłopotów. Pomimo wielu sprzeczek, większość była zadowolona, że doszła do kolejnego etapu. Polegli cieszyli się z wygranej przyjaciół. KONIEC 12 ROZDZIAŁU |
Rozdział 13 - Największa Słabość
|
---|
- Hej! Hej! Co to za kłótnie?! - wrzasnął Macao, który wyszedł wraz z Wakabą z obskórnego lasu. W ręce trzymał kubek gorącej czekolady. Wydawał się zapomnieć o całym egzaminie.
- Mistrzu, pierwsza konkurencja się skończyła... - powiedziała Kinana, która jako jedyna widziała finisz. - A tak! - ocknął się Macao - Możesz mi podać wyniki? Wszyscy uczestnicy złapali się za głowę. Byli oburzeni, choć nie zaskoczeni, że ich mistrz nie oglądał konkurencji. Zdawali się jednak bardziej skupić na egzaminie. Nie mogli się doczekać kolejnej konkurencji. Niektórzy jednak marzyli o odpoczynku. Byli pewni, że Macao ogłosi jakąś przerwę. - Zobaczmy... - zamyślił się Macao, wpatrując się w kartkę z wynikami, którą podała mu Kinana - Jet, Al, Max, Burt, Laki, Alzack, Droy i Reedus... Całkiem nieźle! Reszta może wrócić lub zostać tu, pomagając w dalszych konkurencjach. Warren, Vijeeter i Nab nie chcieli wrócić. Nie było to jednak spowodowane chęcią udzielenia bezinteresownej pomocy, a strachem przed ponownym przejściem przez potworny las starych, wysuszonych drzew. - Przejdźmy więc do drugiej konkurencji! - krzyknął Macao - W... - Hę?! - niemal chórem krzyknęli wszyscy uczestnicy, przerywając Macao, który właśnie miał wytłumaczyć zasady. - Tak od razu? Jesteśmy wycieńczeni wyścigiem! - oburzył się Max. - Nie można zrobić chwili odpoczynku? - zapytała się błagającym głosem Laki. - Nie ma mowy! - stanowczo odpowiedział Macao - To jest egzamin na Maga Klasy-S! Zero odpoczynku! Bierzemy się do roboty dzieciaki! Wszyscy byli niepocieszeni tym faktem. Wzdychali i opuszczali ręce, jednak wiedzieli, że na nic się to nie zda. - Wakaba. - powiedział Macao - Jak sytuacja? - Zaraz tu będzie. - odpowiedział Wakaba. - W takim razie ja wytłumaczę zasady drugiej konkurencji! - krzyknęła Kinana, wpatrując się w stos kartek, które trzymała w rękach. - Druga konkurencja to Lustrzany Labirynt. Albright oniemiała. Sama nazwa konkurencji wprawiała ją w zakłopotanie. Nienawidziła słowa "labirynt". - Każdy z uczestników zostanie umieszczony z iluzji. Iluzją będzie miasto, w którym każdy Mag będzie musiał dotrzeć do jednego wybranego celu. Istnieje możliwość, że się ze sobą spotkacie. Uważajcie! Miasto jest usiane pułapkami i labiryntami. Będziecie mieć do czynienia z losową ruchomą iluzją. Podczas tej konkurencji istnieją cztery zasady: Pierwsza. Nie wolno wam zawierać sojuszy, a także nie możecie traktować uczestników indywidualnie. Druga. Nie możecie polegać na żadnych magicznych przedmiotach, bądź innych źródłach zewnętrznych. Trzecia. Nie wolno wam korzystać z Magii. Od razu mówię, że nie uda wam się nas oszukać. Kontrolowana iluzja wychwyci każde uwolnienie Eternano. I czwarta. Zadanie musi zostać ukończone w ciągu 6 godzin. Powodzenia! Wszystkie poza pierwszą zasadą zdołowały uczestników. Nie wiedzieli, czy poradzą sobie bez Magii. Większość z nich zastanawiała się nad pewną rzeczą. Tę niepewność przedstawił Burt: - Ale kto potrafi stworzyć taką silną iluzję? Nikt w naszej Gildii nie korzysta z tego typu Magii, a na tak potężną Lacrimę na pewno nas nie stać! - I tu dochodzimy do zwieńczenia przedstawiania drugiej konkurencji! - odpowiedziała Kinana. - Przedstawiam wam kogoś, kto zajmie się organizacją tej konkurencji. - powiedział Wakaba. Z oddali lasu coraz wyraźniej można było usłyszeć czyjeś kroki. Były pewne i wolne. Było ich jednak za dużo. Po nieregularnych dźwiękach można było stwierdzić, że przemieszcza się więcej niż jedna osoba. Wydawałoby się, że właścicielom tych kroków nigdzie się nie spieszyło. - Przedstawiam wam moich znajomych z Gildii Blue Pegasus! - krzyknął Wakaba. Z lasu wysuszonych drzew wyszła smukła sylwetka bardzo wysokiego mężczyzny. Był ubrany w szyty na miarę garnitur. Zakrywał go czarny płaszcz z owiniętym wokół szyi szalikiem. Jego złociste włosy przysłaniał czarny kapelusz, który zakrywał błyszczące oczy mężczyzny. Zza idealnej sylwetki wyszedł niższy od poprzednika mężczyzna, który był bardzo podobnie ubrany. Miał jasnobrązowe włosy i piękne oczy. - Witam. - rzekł niezwykle niskim głosem wyższy mężczyzna. - Nazywam się Mystroy. To ja stworzę iluzję miasta. - Witajcie ponownie! - krzyknął wszystkim dobrze znany Hibiki. Tylko Al i Burt widzieli go po raz pierwszy. Uczestnicy patrzyli na nich przez dłuższy czas ze zdziwieniem. Laki i Al były zauroczone wyglądem obu panów. Mystroy, nie czekając, wyjął ręce z kieszeni płaszcza i zdjął czarne rękawiczki. Schował je do kieszeni spodni, po czym zdjął kapelusz, ukazując swojego błękitne oczy. Dziewczętom ugięły się nogi. - Więc ta ósemka, tak? - spytał Wakaby. - Tak! - odpowiedział - Czytałeś instrukcje, które ci wysłałem? - Oczywiście. Mystroy wyciągnął obie ręce przed siebie. Jedna wskazywała na Laki, która się zarumieniła. Przed jego dłońmi pojawiły się dwa magiczne kręgi koloru szarego.[5] Następnie pod każdym uczestnikiem pojawił się ten sam okrąg. Z owego kręgu wystrzeliło jasne światło lecące w stronę nieba. Całkowicie zakryło ono każdego uczestnika, tworząc osiem białych kolumn. Były one na tyle jasne, że patrzenie na słońce było o wiele przyjemniejsze dla oczu. Przed zajętym Mystroy'em stanął Hibiki. Stworzył kilka złotych paneli, na których był przedstawiony każdy uczestnik. Jego Magia, Archiwum, pomagała także w tworzeniu iluzji partnera. - Stabilizacja 70%, otoczenie 80%, jednolitość 50%, kopiuje dane - mówił do siebie Hibiki. Poza jak i wytwarzana Magia Mystroy'a nie zmieniały się. Czekał, aż jego iluzja się ustabilizuje. - Koniec. - odetchnął Hibiki. Mystroy wydawał się być zmęczony swoim tworem, jednak starał się tego nie okazywać. Panele Hibikiego ukazały następnie wszystkich uczestników. Kinana, Macao i Wakaba podeszli do ekranów. Cała piątka oglądała zmagania uczestników, podczas gdy przegrani udali się do obozu nieopodal lasu. Na ekranach było wszystko. Licznik czasowy cały czas bił. Czujnik Eternano i mapa całego miasta znajdowały się w prawym dolnym rogu ekranu. Na każdym panelu był pokazany inny uczestnik. Obszar 9. Uczestnik: Albright Aldor. Pot lał się po jej twarzy, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Nie mogła sobie poradzić z tak wielkim obszarem. Nie miała pojęcia od czego zacząć. - Iść w lewo, czy prawo. Do tyłu, do góry? Które lewo?! Gdzie jest dół?! - mówiła do siebie zakłopotana dziewczyna. Inni uczestnicy zdawali się nie mieć takich problemów. Wszyscy zaczęli przemieszczać się po mieście. Albright pozostawała w tym samym miejscu... KONIEC 13 ROZDZIAŁU |
Rozdział 14 - Biegnij! Przed Siebie!
|
---|
Mężczyźni cały czas obserwowali uczestników. Byli ciekawi, czy uda im się dotrzeć do wybranego celu.
- Nie rozumiem - zdziwił się Hibiki - Dlaczego ta ślicznotka nie ruszyła się z miejsca? - Widzisz... - zamyślił się Wakaba - Al-chan nie radzi sobie z orientacją w terenie. Nigdy nie może niczego znaleźć. To zadanie jest dla niej trudniejsze niż dla reszty. Hibiki spoważniał i spojrzał w ekran, na którym znajdowała się Albright. Dziewczyna kucnęła w miejscu, w którym zaczęła egzamin. Pot lał się po jej przerażonej twarzy. Cała się trzęsła. Nie mogła się skupić. Wokół było za dużo budynków i ulic. Jej zachowanie martwiło każdego obserwatora, jednak Mystroy zdawał się bardziej zastanawiać nad dziewczyną, niż się nad nią litować. Strefa 24, Burt. Błądził po całym mieście. Było zbyt duże. Już kilkakrotnie wrócił się do miejsca, w którym był. Krążył w niekończącej się pętli. Postanowił oznaczać miejsca, w których już był. Znalazł sklep krawiecki, z którego wziął szpulkę czerwonej nici. Zaczął iść od nowa, rozwijając za sobą nitkę. Jet ze strefy 3 i Alzack ze strefy 18 także wpadli na ten pomysł. Jet zostawiał jednak po sobie owoce z pobliskiego straganu, a Alzack zaczął rysować kreski niebieską farbą, tworząc "szlak miejski". Laki ze strefy 5 dobrze wiedziała gdzie ma skręcać i gdzie już była. Zdawała się iść naprzód. Tak samo Droy ze strefy 24 i Max ze strefy 1. Świetnie orientowali się w terenie ogromnego miasta, które wydawało się nie mieć końca. Reedus po dłuższym przejściu przez miasto próbował narysować mapę tego, co już widział. Był zaskoczony tym, co zauważył. Do panelu podeszli uczestnicy, którzy odpadli z pierwszej konkurencji. Warren zauważył niepokojącą rzecz na mapie. Raz na jakiś czas, każda z map ulegała bardzo dużej zmianie. Cała jej struktura kolosalnie się zmieniała. Tak, jakby co jakiś czas powstawała nowa mapa. Mężczyzna był zdziwiony tym faktem. Wydawało się jednak, że każdy bardzo dobrze o tym wiedział. Stwierdził, że nie zada żadnego pytania. Albright nadal kucała na środku schodów, na które wyrzuciła ją iluzja. Zdawała się już całkowicie nie myśleć. Nagle w jej głowie pojawiały się przypadkowe obrazy. Wydawały się mieć miejsce w pewnym czasie. W przeszłości. Usta złowieszczo uśmiechniętego mężczyzny nie znikały jej sprzed oczu. - Poddasz się tu? - rzekł nieznany mężczyzna. Albright patrzyła na niego z przerażoną miną. Wszystko to bowiem działo się w jej głowie. - Zawsze byłaś słaba. Jesteś zupełnie jak ona. - dodał z nieprzemijającym uśmiechem. Al spojrzała w dół z wyrzutami sumienia. Zdawała się coś sobie przypominać. - Zrób to! Znikaj! Nigdy cię nie zaakceptuję. - nie przestawał mężczyzna. Dziewczyna klęknęła, opierając się rękami o podłoże. Jej ręce zaczęły się zaciskać, a do oczu napływały łzy. - Skończysz jak ona. Jesteś nikim... - Przestań! - krzyknęła do siebie z płaczem. Wstała i próbowała uderzyć twarz, którą miała przed sobą. Mężczyzna rozpłynął się w powietrzu. Albright stała przez dłuższą chwilę z opuszczoną głową. Nagle spoważniała i przestała płakać. Następnie zaczęła biec przed siebie. Mystroy, widząc zdeterminowaną dziewczynę, tajemniczo się uśmiechnął. Reszta także zauważyła, że Al zaczyna działać. - Al-chan wkracza do akcji! - krzyknął Wakaba. - Wreszcie się zebrała. - stwierdził Macao. - Zobaczymy jak sobie poradzi... - powiedział tajemniczo Mystroy. Nie miała pojęcia gdzie biegnie. Stwierdziła, że lepsze to niż stanie w jednym miejscu. Biegła coraz szybciej, przed siebie, nie zważając na żadne zakręty i znaki. Chciała to zrobić po swojemu. Pozostała siódemka uczestników nie zdawała się czynić żadnych postępów w wędrówce. Nawet świetny sposób Burta, Jeta i Alzacka nie wypalił. Przedmioty do oznaczania terenu właśnie się skończyły. Alzack nie mógł znaleźć miejsca, w którym nie ma jego oznaczeń. Laki, Droy i Max w końcu się zgubili. Reedus próbował jeszcze raz narysować mapę, twierdząc, że się pomylił. Warren był coraz bardziej zdenerwowany i niepewny co do drugiego testu... Po narysowaniu kolejnej mapy Reedus był zszokowany tym, co odkrył. KONIEC 14 ROZDZIAŁU |
Rozdział 15 - Wątpliwości
|
---|
Strefa 1. Reedus Jonah.
- Niemożliwe! Jaki to ma sens? - rozmyślał Reedus, wpatrując się w mapę. Reedusa oglądał akurat Hibiki. Widział narysowaną przez niego mapę. Włączył zbliżenie i uśmiechnął się. - Widzę, że pojawiają się pierwsze wątpliwości. - rzekł Hibiki z uśmiechem, który nie opuszczał jego twarzy. - Trochę wcześnie. - stwierdził Macao - Minęły dopiero 2 godziny i 12 minut. Mają jeszcze 3 godziny i 48 minut. - Tak, to dość zaskakujące. - stwierdził Mystroy - Sądzę, że do trzeciego etapu zawita więcej osób. Albright nadal biegła. Zatrzymała się na chwilę, próbując odpocząć. Zastanawiała się nad tym testem. Usiadła na pobliskiej ławce i złapała się za brodę. - Nie rozumiem. - myślała dziewczyna - Myślałam, że wytrzymałość mamy już za sobą. Jaki jest sens tego testu? Dziewczynę coś drgnęło. Poczuła, jakby właśnie przebudziła się z jakiegoś snu. Wszystko zaczęła porządkować sobie w głowie. Warren stał obok Macao. Z niepokojem spoglądał na mapę każdego z uczestników. - Coś się stało, Warren? - spytał Macao. - Nie, nic... Zamyśliłem się. - skłamał mężczyzna. Mystroy spojrzał na twarz Warrena i tajemniczo się uśmiechnął. Jego mina sugerowała, że czegoś się dowiedział. Nie zamierzał nic z tym robić. Laki odpoczywała w pobliskiej restauracji. Była wycieńczona wędrówką. Nie zregenerowała jeszcze sił po poprzedniej konkurencji. W końcu biegła bez chwili odpoczynku. Burt także był zrezygnowany. Nie mógł znaleźć drogi, w której znajdowała się pozostawiona przez niego nitka. Próbował wrócić po swoich krokach, jednak bez skutku. Minęła połowa czasu. Pozostały więc 3 godziny. Albright pobiegła w prawą stronę. Przebiegła niecały kilometr, po czym wróciła na swoje poprzednie miejsce. Nie znalazła tam ławki, na której wcześniej siedziała. Reedus siedział na ziemi z mapą w ręku. Po chwili wstał i szedł przed siebie. Wydawał się coś badać. Alzack i Droy byli już załamani. Nie mieli żadnego pomysłu na to, jak dostać się do wybranego celu. Jet pomimo tego, że nie mógł korzystać z Magii, biegł dość szybko. Nie poddawał się. Chciał zdać ten egzamin. Max badał grunt. Wziął szczyptę ziemi z podłoża, po czym ocierając ją palcami, wolno ją rozsypywał. - Tak jak myślałem. - powiedział do siebie, po czym zaczął biec dalej. Albright po chwili zastanowienia pobiegła w przeciwną stronę. Okrążyła jeden z budynków i znów się wróciła do poprzedniego miejsca. Zastanawiała się, co dalej. Max skręcił w lewo. Następnie pobiegł prosto i znów skręcił w lewo. Rozejrzał się wokół siebie i zawrócił w prawo. Laki nadal odpoczywała. Spoglądała w horyzont. Nagle zauważyła niepokojącą rzecz. Była pewna, że za budynkiem po prawej stronie znajdowała się wieża. Teraz jej tam nie było. Reedus szedł i równocześnie rysował. Chciał uchwycić wszystko, co zauważył. Przewracał kartki i rysował wszystko od nowa. Miał już stos map w swojej podręcznej torbie na rysunki. Minęła godzina. Pozostała godzina i 47 minut. Albright uśmiechnęła się. Przystawiła dwa palce do swojego czoła, po czym kiwnęła głową. Warren był zszokowany jej zachowaniem. Po chwili bezruchu w tej pozie, Albright pobiegła z dużą pewnością. Ominęła kilka przecznic, po czym weszła do małego budynku. Wydostała się z labiryntu. Macao i reszta byli zszokowani jej wynikiem. Warren był zadowolony z jej wygranej. Pozostała godzina i 23 minuty. Reedus wyszedł z labiryntu ze stosem map. Był zadowolony ze swojego wyniku. Po wyjściu z iluzji spotkał Albright. Oboje cieszyli się, że przeszli dalej. Do końca 56 minut. Z labiryntu wyszedł Max. Cała trójka czekała tylko na koniec czasu. Mieli nadzieję, że ktoś jeszcze wyjdzie z tego labiryntu. Do końca pozostało 10 minut. Labirynt opuściła Laki, zszokowana tym, że jej się udało. Nikt już nie liczył na to, że ktoś jeszcze rozgryzie zagadkę tajemniczego labiryntu. - KONIEC CZASU! - krzyknął Hibiki do reszty uczestników. Wszyscy wyszli z iluzji. Byli zdziwieni tym, że aż czterem osobom udało się opuścić to miasto. - Ale jak?! - powiedział z wielkimi pretensjami Jet. - Jakim cudem?! - oburzył się Burt. Alzack i Droy także byli zaniepokojeni tym faktem. Macao uśmiechnął się, po czym powiedział: - No. Może wytłumaczycie kolegom jak to się robi w Fairy Tail, hę? - Zaraz szczęki jeszcze bardziej im opadną! - zaśmiał się Wakaba. - To jest siła Fairy Tail, jakie znam. - powiedział Hibiki. - Na prawdę zaskakujące. - rzekł Mystroy, mrużąc swoje błyszczące oczy. Połowie uczestników nie udało się przejść przez Labirynt. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji... KONIEC 15 ROZDZIAŁU |
Rozdział 16 - Błędne Koło
|
---|
- Nie rozumiem, jak przez to przeszliście? - spytał się podminowany Alzack.
- Biegałem przez 6 godzin bez wytchnienia. Nic nie znalazłem! - powiedział zdenerwowany Jet. - Może ktoś wreszcie coś powie?! - oburzył się Burt. - Może zacznę? - powiedział Max, który po chwili ciszy zaczął kontynuować - Nawet w iluzji gęstość ziemi jest taka sama jak w świecie rzeczywistym. Jej autentyczność jest bez zarzutów. Podczas tworzenia iluzji rodzaj ziemi zostaje ustalany, jednak przy każdej jest inny, bez względu na to, czy tego chcemy, czy nie. Badałem więc podłoże co pewien odstęp czasu. Okazało się, że dokładnie co 5 minut rodzaj gleby zostaje zmieniany. Wszyscy oblani uczestnicy zdziwili się. - Co masz na myśli? - spytał się Droy. - Mogłem stwierdzić, że rodzaj gleby zmienia się co pewną odległość, jednak po jakimś czasie wróciłem do obszaru, w którym wcześniej badałem ziemię. Okazało się, że jest inna niż wcześniej. Odkryłem więc, że iluzja zostaje co pewien czas aktualizowana i automatycznie zmieniana. - Ale... Jakim cudem? - spytał się Burt. - Jak w ogóle na to wpadłeś? - Podpowiedź miałeś już przy samym starcie. - powiedziała Albright - Od razu moją uwagę zwróciły słowa Kinany-san: "Uważajcie! Miasto jest usiane pułapkami i labiryntami. Będziecie mieć do czynienia z losową ruchomą iluzją!". Zauważyliście jakieś pułapki? W dodatku wiecie, co to ruchoma iluzja? - Pułapką było całe miasto. - wtrącił się Reedus - Tak na prawdę miasto było bardzo małe. Iluzja sprawiła, że wydawało się większe. Przez co 5 minutową zmianę iluzji krążyliśmy wokół kilku budynków przez całe 6 godzin. - Ruchoma iluzja oznacza, że to co zostało przez nią stworzone, może ulec zmianie. - powiedziała Albright. - Narysowałem 37 map miasta. - powiedział Reedus, wyciągając stos rysunków - Każda została stworzona na podstawie tego, przez co przeszedłem. Specjalnie chodziłem wokół czterech budynków, żeby sprawdzić, czy miejsce, w którym się poruszam, ulega jakiejś zmianie. Jeśli narysowana mapa powstała bardzo szybko, to następna była prawie taka sama. Końcówka mapy, którą narysowałem była inna, niż na poprzednim rysunku. Trzeci obrazek był zupełnie inny niż pozostałe. Postanowiłem więc mierzyć czas, w jakim rysuję mapy. Okazuje się, że cała mapa zmienia się co 5 minut. - Co mogło ulec zmianie, skoro chodziłeś w kółko? - spytał się Burt. - Pisałem dokładnie, co powinno znajdować się koło danego budynku. Czasem były to drzewa, a czasem inne rzeczy. - Ale jak udało się wam z tego wydostać? - spytał się Alzack. - Nawet jeśli bym to wiedział, to bym się nie wydostał. - stwierdził Droy. - Ja skorzystałam z zasad konkurencji. - powiedziała Albright - Przeanalizowałam wszystkie cztery i doszłam do pewnych wniosków. Druga zasada mówiła o magicznych przedmiotach. Nie można było ich używać. Korzystanie z przedmiotów łączy się z trzecią zasadą, czyli zakazem używania Magii. Tak na prawdę te dwie zasady to jedna zasada. Zostały rozdzielone, by nas zmylić. Jakiekolwiek korzystanie Magii sprawiłoby, że zadanie byłoby o wiele prostsze. Dla przykładu Jet ze swoją szybkością, mógłby dotrzeć do celu w mgnieniu oka, nawet jeśli nie znał drogi. Czwarta zasada mówi tylko o czasie. Nie powinna zaliczać się w ogóle do zasad. To czas, w którym musimy się zmieścić. To wymóg, nie zasada. Tak na prawdę czwarta zasada powstała tylko po to, by nas oszukać. Pierwsza zasada była kluczem do mojego sukcesu w tej konkurencji. Była najmniej interesująca dla wszystkich. W końcu nikt nie chciał z nikim zawierać sojuszy. Gdybyśmy się spotkali, wolelibyśmy ze sobą walczyć. Jednak zasada mówiła o tym, by nie zawierać porozumień pomiędzy uczestnikami. Nie było mowy o żadnych osobach spoza iluzji. Potrzebowałam kogoś, kto może mieć mapę przy sobie. Dałam więc znak Warrenowi. Za pomocą jego telepatii doszłam do celu bez problemu. - Ale jak wpadłaś na to, że to może być jakiś podstęp? - spytał się Burt. - Zastanawiałam się nad sensem tego testu. Orientacja w terenie byłaby zbyt prosta. To znaczy dla innych... Stwierdziłam, że to zbyt banalne jak na drugą konkurencję. Wpadłam na pomysł, że to może być test sprawdzający naszą inteligencję i zdolność dedukcji. Jak widać nie pomyliłam się. - Na to akurat nie wpadłem. - powiedział Max. - Ja też... - zamyślił się Reedus. - Laki, a jak ty wydostałaś się z labiryntu? - Hmmm? - zastanowiła się Laki - Podczas odpoczynku zauważyłam, że jeden z budynków zniknął. To była piękna wieża, na którą znowu chciałam spojrzeć, ale już jej nie znalazłam. W restauracji było świetne wejście na dach. Zaczęłam obserwować otoczenie. Zauważyłam, że po pewnym czasie wszystko się zmieniło, poza jednym... - I tu dochodzimy do mety. - powiedział Max. - Wyjście znajdowało się tam, gdzie iluzja się nie zmieniała. - Nawet na mapie był obszar, który nie uległ żadnym zmianom. - stwierdził Reedus. - Z dachu także było go widać. - powiedziała Laki. - Czy każdy z was na starcie wylądował na schodach? - spytała Albright. Wszyscy kiwnęli głową. Nie wiedzieli jednak, co to może oznaczać. - Meta była tuż pod nimi. - Hę?! - krzyknęli chórem. - Schody były zbyt rozbudowane, żeby ktoś to mógł zauważyć. - powiedziała Laki - Nawet gdy dotarłam na te schody, nie wiedziałam, gdzie szukać dalej. Jednak mi się udało! - To było takie proste... - powiedział Droy. - Wystarczyło trochę pomyśleć. - zaśmiał się Alzack. - Niezła podpucha... - stwierdził Burt. - Zastanawia mnie jedno. Kto był na tyle mądry, żeby wymyślić taki test?! - spytał się Jet. - Mistrz Makarov! - powiedział Wakaba - Znalazłem archiwum egzaminów, w którym znajdowała się ta konkurencja. Wystarczyło ją trochę ulepszyć! - W sumie to niemożliwe, żeby ktoś taki jak Wakaba wymyślił coś takiego. - stwierdził Max. - No, ktoś taki jak Wakaba... - zamyśliła się Laki. - Cisza! - krzyknął oburzony Wakaba. Przegrani byli niezadowoleni wynikiem. Cieszyli się wygraną swoich przyjaciół. Nikt jednak nie przypuszczał, że trzecia konkurencja będzie jeszcze gorsza... KONIEC 16 ROZDZIAŁU |
Rozdział 17 - Śmierć i Życie
|
---|
- Pora ogłosić zasady trzeciego etapu! - krzyknęła pełna entuzjazmu Kinana.
- Zdążyłem się przyzwyczaić do braku przerw... - powiedział Max. - A czego się spodziewałeś? - spytała Albright. Cała czwórka siedziała na kocach obok siebie. Albright poprawiała sobie włosy, deneruwjąc tym Laki, która nic nie widziała przed sobą poza fryzurą dziewczyny. Max podpierał się ręką o swoje kolano, a drugą drapał tył swojej głowy. Reedus jak zwykle rysował całą tę sytuację. - Trzecią konkurencją jest "Godzina Prawdy". Jak sama nazwa wskazuje, zadanie będzie trwało godzinę. I tym razem posłużymy się iluzją Mystroya. Zapewniam, że tym razem nie będzie żadnych pułapek i labiryntów. Będzie to przejście z punktu A do punktu B linią prostą. Po drodze będą czyhać liczne potwory i demony, które z pewnością utrudnią dotarcie do celu. Jest jednak jeden poważny warunek... Kinana ucichła na chwilę. Dało się wyczuć nutkę tajemniczości w jej słowach. Była bardzo poważna. Przeraziło to całą czwórkę. - Biorąc udział w tej konkurencji, stawiacie na szali swoje życie. Nikt nie będzie was w stanie uratować, jeśli zostaniecie zranieni przez potwora. Dlatego radzę wam przemyśleć udział w tej konkurencji. Mystroy musi odpocząć po wcześniejszym zaklęciu. Jutro o świcie zaczynamy trzeci etap. Wszyscy zamarli. Nie spodziewali się, że będą musieli aż tak ryzykować. Zbliżał się wieczór, a cała czwórka musiała podjąć decyzję do rana. Wybiła północ. Wszyscy już spali poza Albright. Zastanawiała się co zrobić. Bała się kolejnego dnia. Poszła się przewietrzyć. Zima dawała się jej we znaki. Al ciepło się ubrała i wyszła z małego drewnianego domku, który stworzyła Laki na dzisiejszą noc. Za budynkiem znajdował się wysoki klif z widokiem na całe Oshibana. Albright poszła tam, by przemyśleć całą sprawę. Spotkała tam Maxa, który najprawdopodobniej wpadł na podobny pomysł. - Można? - spytała Al. - Jasne. - odpowiedział Max, po czym znów odwrócił się w stronę pięknego oświetlonego miasta. Albright siedziała przez dłuższą chwilę w ciszy. Max także się nie odzywał. Oboje patrzyli na gwiaździste niebo. Ciszę zakłóciły czyjeś kroki. Zza swoich pleców, Al spostrzegła idącą Laki i Reedusa. - Też nie możecie spać? - spytała łagodnym głosem Laki. - Można się przysiąść? - Siadajcie... - odpowiedziała zasmucona Al. Cała czwórka siedziała w ciszy, spoglądając na miasto, które zlewało się z pięknym niebem. Po chwili zaczął padać łagodny śnieg. - Co zrobimy? - spytała Al, nie spuszczając wzroku z miasta. - Nie wiem. Chyba odpuszczę... - powiedziała Laki. - Jak mogli wymyślić coś takiego... - rozmyślał Max - Znowu chcą nas wziąć na psychikę?! - Chyba się do tego nie nadajemy... - stwierdził Reedus. Albright ucichła. Po chwili namysłu można było wyczytać z jej twarzy złość. - Co jest?! - krzyknęła - Jesteśmy Magami Fairy Tail! Jeśli połączymy siły, damy sobie radę! Wszyscy popatrzyli się na zdeterminowaną dziewczynę. Następnie uśmiechnęli się i powiedzieli niemal chórem: - Tak! Kolejne godziny przebiegły dość spokojnie. Nastał poranek. Śnieg ustąpił, a temperatura nieco się podniosła. Było już po godzinie ósmej. Wszyscy oprócz Wakaby się obudzili. Zjedli śniadanie i byli gotów do pracy. - Więc? - spytał Macao - Czy ktoś z was się wycofuje? Cisza. Nikt się nie odezwał. Zszokowany Macao patrzył na poważne miny uczestników. Hibiki i Mistroy także byli zdziwieni odwagą Fairy Tail. Było tak ciszo, że z oddali dało się słyszeć mały powiew zimnego wiatru. Kinana po chwili szoku uśmiechnęła się do wszystkich. - Dobrze... - powiedział zmieszany Macao - W takim razie zaczynajmy... - Tak. - odpowiedział Mystroy - Prosiłbym wszystkich niebiorących udział o to, aby oddali swoją moc magiczną do tej Lacrimy. Hibiki podał następnie pudełko, z którego wyjęto dużą niebieską kulę. W opakowaniu znajdował się także niewielki stojak na ten przedmiot. Mystroy położył kulę na tym stojaku i skierował swój wzrok na Macao. - Proszę. Oddajcie tyle mocy, ile możecie. Hibiki, dołączmy się. Wszyscy uklękli i przyłożyli ręce do magicznej Lacrimy. Chcieli włożyć w nią tyle energii, ile tylko można. Na twarzach niektórych osób było już widać zmęczenie. Koniec. Kula została naładowana. Przedmiot zaczął emitować jasną energię niczym żarówka. Mystroy raz jeszcze przyłożył ręce do kuli. - Jesteście gotowi? - spytał uczestników. Cała czwórka kiwnęła głowami. Na ich twarzy malowało się zdenerwowanie. Oblani uczestnicy martwili się o swoich przyjaciół. - Znacie zasady. - powiedział zdenerwowany mistrz - Liczę na was... Kula zaczęła świecić coraz bardziej. Pod uczestnikami pojawił się ogromny magiczny krąg, który, tak jak wcześniej, zakrył ich białym słupem światła. Rozpoczęła się najtrudniejsza godzina w ich życiu! KONIEC 17 ROZDZIAŁU |
Rozdział 18 - Rozgrzewka
|
---|
Iluzja była zupełnie inna od poprzedniej. Był piękny słoneczny dzień, który poprawiał samopoczucie Albright. Z obu stron uczestników ciągnął się las pięknych drzew. Tworzyły one ścieżkę, która prowadziła do mety. Nie była ona widoczna z tej perspektywy. By ją zobaczyć, musieli przejść spory kawałek drogi.
- Strasznie tu spokojnie. - powiedziała Laki. - Pozory mylą. - odparł Max - Nie wiadomo, kiedy i co może nas zaatakować. Bądźcie czujni. Nagle z oddali było słychać przerażający skowyt. Nie należał on ani do żadnego znanego zwierzęcia, ani do człowieka. Wszyscy domyślili się, że było to jedno ze stworzeń, o których wspominała Kinana. - Idziemy! Pamiętajcie, musimy trzymać się razem! - ostrzegł Max. Całą czwórka pobiegła razem. Próbowali ustalić jednolite tempo. - A więc połączyli siły. - powiedział Mystroy - Mądra decyzja. Macao, Hibiki, Kinana i Mystroy oglądali wszystko przez Archiwum Lates'a. Mieli wzgląd na każdego uczestnika. Bieg był spokojny. Jak na razie nic ani nikt nie przeszkadzał uczestnikom w dotarciu do celu. Nagle w oddali można było spostrzec ciemny obszar, do którego kieruje się czwórka. Powoli cała piękna sceneria znikała im z oczu. Drzewa usychały, a podłoże gniło i zamieniało się w jedno wielkie bagno. Dało się także słyszeć wcześniejszy skowyt, który z każdym krokiem narastał. - Co to za dźwięk? - zdenerwowała się Laki. - Jest inny niż wcześniej. - stwierdził Reedus. - Na ziemię!! - krzyknęła Albright, która następnie rzuciła się na podłoże, ciągnąc za sobą dwójkę przyjaciół. Max także padł na ziemię, oglądając się za siebie. Następnie nad nimi pojawił się gigantyczny czerwony promień, który niszczył wszystko na swej drodze. - Co to było?! - zdziwiła się Laki. - Spójrzcie! - krzyknął Max. Przed nimi stał ogromny demon z dwoma parami oczu. Jego niebieskie ciało pokrywały liczne kolce i łuski. Ostre zęby potwora były nieco większe od samego człowieka. Był niezwykle chudy, jednak jego ramiona i biodra były bardzo szerokie i rozbudowane. Jego wygląd przeraził członków Fairy Tail. Stwór zawył, tworząc potężną falę uderzeniową, która ścięła pobliskie drzewa. - Mamy to pokonać?! - spytała się Laki z przerażeniem w głosie. - Nie mamy wyboru, musimy to chociaż obezwładnić! - krzyknął Max. Albright błyskawicznie zmieniła swoje ciało w światło. Poleciała w górę, stając naprzeciw głowy stworzenia. W rękach kumulowała więcej energii świetlnej. - Znajdźcie jego słaby punkt! - krzyknęła, po czym wysunęła ręce w stronę demona - Raito Rifurekushon![6] Z jej dłoni wystrzeliło światło, które uderzyło w głowę demona. Stworzyło to niewielki wybuch na czole potwora, z którego wystrzeliła kolejna wiązka światła. Skierowała się ona w stronę łapy stwora, a następnie odbiła się w nogę. Odbicia były coraz częstsze i atakowały one różne części ciała stwora. Zaklęcie ustało. Na ciele demona nie można było znaleźć żadnych zadrapań ani ran. Stwór po raz kolejny zawył, siejąc ponowne spustoszenie. Albright nie mogła wytrzymać tego dźwięku i spadła na ziemię. Przed nieszczęśliwym upadkiem uratował ją Max, który swoim piaskiem zamortyzował spadającą Al. - Trzymasz się?! - spytał zdenerwowany Max. - T-Tak. Dzięki.- powiedziała dochodząca do siebie dziewczyna. Kiedy Albright dochodziła do siebie, a Max jej pomagał, walka z demonem spadła na Laki i Reedusa. Potwór był zbyt silny. Dwójka magów nie dawała z nim sobie rady. - Słuchajcie! - krzyknęła Albright - Musimy zaatakować go razem! Wszyscy po kolei bez ustanku! Reszta posłuchała dziewczyny i szykowała się na kontratak. Laki wysunęła ręce przed siebie i krzyknęła. - Uddo Meiku: Bōryoku Apurōchi![7] Duża drewniana kula pełna kolców poszybowała w stronę demona. Do ataku szykował się Reedus. Na jednej ze swoich kartek zaczął rysować armatę. Z wyrysowanego działa wystrzeliła ogromna kula armatnia. Max wyciągnął rękę w stronę demona, z której poszybowała ogromna kula piasku. Kiedy wszystkie trzy kule uderzyły cel, Albright dopełniła stworzoną eksplozję swoim atakiem. Rozłożyła ręce, po czym skierowała je ku sobie jak do klaskania. - Intāferensu![8] Z obu stron głowy potwora pojawiły się ogromne świetliste fale, które się ze sobą zderzyły i zmiażdżyły jego czaszkę. Stwór padł i zamienił się w proch, który następnie został rozwiany na wszystkie strony pozostałości po lesie. Radość po wygranej nie trwała zbyt długo. Zza pleców czwórki magów dało się usłyszeć potężny ryk, podobny do poprzedniego. Wszyscy odwrócili się i oniemieli. Mieli przed sobą sylwetki czterech demonów, które były takie same jak poprzedni. Walka dopiero się zaczyna... KONIEC 18 ROZDZIAŁU |
Rozdział 19 - Koszmar, Którego Nie Można Przerwać
|
---|
Na bladych twarzach całej czwórki malowało się przerażenie. Demony z każdym krokiem doszczętnie niszczącym grunt były coraz bliżej grupy Magów. Przełamując paraliżujący strach, Albright momentalnie zamieniła swoje ciało w świecącą szatę i złapała za tył kołnierzy Laki i Reedusa.
- Uciekaj! – krzyknęła do Maxa zdezorientowana dziewczyna. Mężczyzna stworzył nieco piasku pod swoimi nogami i razem z grupą zaczął uciekać wzdłuż zielonej jeszcze przed chwilą ścieżki. Ich prędkość nie mogła równać się z ogromnym krokiem demonów. Z ust jednego z potworów wyłoniło się złote światło. Rosło z niewyobrażalną siłą i zamieniło się w falę niszczącą wszystko na swej drodze. Al i Max pospieszyli w stronę lasu, unikając rażącego promienia. Z wielkim skupieniem omijali chmary drzew, nie zmniejszając swojej prędkości i dystansu do potworów. Złota szata Albright rozprzestrzeniła się nagle po większym obszarze, porywając towarzyszy do wnętrza tego zjawiska. Światło błyskawicznie zniknęło. Przeniosło ono grupę na dalszy obszar niekończącego się lasu. Zmęczona Al próbowała złapać oddech. - Zaraz nas dogonią… - wykrztusiła z trudem. - Musimy coś zrobić! – krzyknął przerażony Max. - Ale co?! – oburzyła się zdenerwowana Laki – Masz zamiar z nimi walczyć?! - A masz jakiś inny wybór?! Mamy uciekać?! - krzyknął Reedus. - Cisza!! – przerwała Al – Max ma racje. Jeśli będziemy walczyć zespołowo, nie ma rzeczy niemożliwych. To jedyne wyjście! Napięcie ustało. Każdy z uczestników nabrał powagi i skupienia. Z oddali coraz bardziej dawało się usłyszeć głosy rządnych śmierci demonów. Albright zmieniła się w światło, wstała i ruszyła w stronę przerażających dźwięków. - Idziemy!! – krzyknęła dziewczyna. Grupa ruszyła za dziewczyną, wykrzykując na znak potwierdzenia. Nie minęła nawet minuta, a demony były wyraźnie widoczne wśród doszczętnie wyciętych drzew. - Zaatakujcie swoimi najlepszymi zaklęciami! To ostateczny atak! – krzyknęła Albright. - Uddo Meiku: Sannin no Kyori wa Fōēbā![9] Z ziemi wyrosły dziesiątki drewnianych nóg, które kierowały się w stronę wrogów. Zza pleców Laki wyłaniał się Reedus malujący coś na swoim brzuchu. Rysunek zamienił się w wielkie działo o dużej średnicy. Z powstałej maszyny wystrzelił ogromny zielony laser lecący w stronę najbliższego demona. Do ataku na zdezorientowane potwory przyłączył się Max, którego ręce otaczały duże kule piasku. - Sando Riberion![10] Będąc porywanym przez rzekę piasku i drewnianych stóp oraz otrzymując na siebie wiązkę intensywnego światła, trzy demony zostały pokonane. Widząc to, zmotywowana do walki Albright wyciągnęła rękę w stronę ostatniego tworu iluzji. - Akumabarai![11] Fale intensywnego światła niczym zorza polarna poleciały w kierunku wroga. Powoli zaczęły go oplatać, tworząc swoistego rodzaju złoty wir. Był on coraz węższy i coraz bardziej sięgał nieba. Po chwili zniknął, pozostawiając po sobie złocisty popiół zdobiący mroczną scenerię wyciętego lasu. - Udało się… Udało się! – krzyknęła z niedowierzaniem Laki. Wszyscy padli na ziemię, zbierając siły do ponownego powstania. Stracili resztki swojej magicznej mocy. Pomimo zmęczenia z ich twarzy nie znikał uśmiech spowodowany zwycięstwem i tym, że przeżyli. Z otchłani nienaruszonej części lasu dobiegły przerażające krzyki. Ich nagłość przeraziła całą grupę. Brzmiały jak lament tysiąca cierpiących ludzi. Do Magów zbliżał się gigant. Ich zdumienie całkowicie sparaliżowało ich ciała. Poprzednie demony były niczym w porównaniu z tym, co zobaczyli. Ponad trzy razy większy od swoich poprzedników potwór zmiatał całą część lasu jednym machnięciem swojego ostrego ogona. Demon podniósł swoją pięciokątną głowę. Kumulował w ustach niesamowite pokłady magicznej mocy. - Uciekać!! – krzyknęła z przerażeniem wypełnionym łzami Albright. Z wytworzonej kuli Magii Ciemności wystrzelono pocisk lecący z przerażającą prędkością. Nikt z grupy nie mógł się ruszyć. Al zostały resztki sił, by móc przenieść swoich towarzyszy w bezpieczne miejsce. Wątpiła w to, że mogła zdążyć. W formie światła złapała najpierw Maxa, który był niej najbliżej. Leciała w stronę Laki, do której pocisk niemal już dotarł. Krzyk. Eksplozja. Pożarła ona Laki, jak i Reedusa. Pozostał po nich tylko sypiący się z nieba popiół. Na oczach Albright dwójka jej przyjaciół zginęła. Łzy pokrywające większość jej twarzy ustały. Patrząc się w jeden punkt bez większego powodu, myślała, że to był tylko koszmar, z którego zaraz miała się obudzić. KONIEC 19 ROZDZIAŁU |
Rozdział 20 - Złamana Obietnica
|
---|
Popiół sypiący się przed twarzą Albright hipnotyzował dziewczynę, która zamarła w jednej pozie przerażenia. Eksplozja zakończona tuż przed jej nosem ustała, tworząc niewyobrażalny krater. Niczym nasiona wiosennych kwiatów, popiół jej przyjaciół rozwiał się na wszystkie strony świata. Leżący koło niej Max był sparaliżowany strachem, a zarazem rozpaczą. Tę niecodzienną ciszę i nostalgię przerwał ogromny demon. Jego skowyt tworzył potężną wichurę, która była w stanie ruszyć nieruchome ciała Maxa i Albright. Dochodzący do siebie chłopak wytarł łzy próbujące uciec z jego oczu i chwycił Al za ramię.
- Musimy uciekać! – krzyknął drżącym głosem Max. Dziewczyna stała jak zamurowana. Max nie czekając chwili dłużej, pociągnął za sobą dziewczynę i uciekał z nią w stronę resztki lasu. Podczas ucieczki, dziewczyna przypominała sobie wszystko, co było związane z jej przyjaciółmi, których jeszcze przed chwilą widziała. Coraz więcej łez napływało do jej oczu. W pewnym momencie zatrzymała się. Zdziwiony Max także stanął w miejscu. Odwrócił się w stronę dziewczyny i przeraził jej widokiem. Twarz skąpana we łzach, które zakrywały oczy pełne nienawiści. Jej mina stawała się coraz bardziej poważna, nabierając przy tym złości i zdenerwowania. Nagle Albright pobiegła w przeciwną stronę. Po drodze zdążyła się zmienić w światło i polecieć na dużą wysokość. Kierowała się prosto na potwora. - Co ty robisz?! – krzyknął mężczyzna – Nie możemy skończyć tak jak oni! Uciekaj! - Obiecałam im, że razem pokonamy wszystkie przeszkody! To ja namówiłam ich do udziału w tym koszmarze! Nie będę uciekać! Dla nich pokonam tego potwora! – krzyknęła z drżącym głosem zdesperowana Al. Osłupiały mężczyzna patrzył na oddalającą się sylwetkę dziewczyny. Kompletnie nie wiedział, co ma zrobić. Pozostało mu tylko spoglądać na tę niefortunną walkę. Jednym ruchem potwór ściął większość pozostałości lasu. Albright zrobiła szybki unik i przyspieszyła. Z niesamowitą prędkością poszybowała w kierunku demona, który wzrokiem nie nadążał za jej ciałem. Dziewczyna z nadludzką prędkością zaczęła okrążać ciało demona, kierując się ku górze. Za jej sylwetką pozostawała szeroka złota smuga, coraz bardziej zakrywająca szkaradne ciało potwora. Kończąc na czubku głowy, Albright oddaliła się od demona. Z powstałej smugi powstał ogromny wir światła, który zakłócał pole widzenia potwora. Wylądowała nieopodal demona, stając na niestabilnej ziemi. Wysunęła swoje ręce do przodu i przyłożyła do ziemi. Z podłoża wyłonił się ogromny magiczny krąg kolory złotego. Ziemia zaczynała się załamywać, a zarazem wciągać cel do środka niczym wir. Demon z łatwością opierał się zaklęciu, wyjąc przy tym z całych sił. Albright nie dawała za wygraną i wkładała coraz więcej sił w unicestwienie demona. - Granice pomiędzy niebem a ziemią. Skąpane w nicości od wieków nie zmieniane. Wszelkie egzystencje pławiące się w jej istnieniach przeminą na wieki. Hōrīana no Ochitenshi![12] Wir rozciągnął się na do niewyobrażalnych rozmiarów. Potwór panujący nad tym zaklęciem w mgnieniu sekundy został przez nie wciągnięty. Wyczerpana Albright upadła, a jej zaklęcie ustało. Po ogromnym wirze pozostał tylko niewielki świecący się znaczek. Był to znak "Mu"[13]. Mienił się przez dłuższy czas, po czym zgasł jak ostatnia gwiazda na rozjaśniającym się niebie. Leżąc w bezruchu, Albright była przytomna, a zarazem załamana. Jej policzki przyozdobiły łzy, które powoli spływały do poniszczonej ziemi. KONIEC 20 ROZDZIAŁU |
Rozdział 21 - Dedykacja
|
---|
- Postaw mnie. – szepnęła Albright do niosącego ją Maxa.
Mężczyzna przeszedł już spory kawałek drogi. Był zniszczony fizycznie i mentalnie. Był u kresu swoich sił. Bez żadnych sprzeciwów przystał na jej prośbę. Podszedł jeszcze kilka kroków, by usadzić ją pod pniem ściętego drzewa. Sam padł koło niej na plecy, ciężko dysząc po długiej wędrówce. Dziewczyna otworzyła swoje jasne oczy i spojrzała w czarne pochmurne niebo. - To nie sen… - powiedziała półgłosem – Nie ma ich… Nie płakała. Cała sytuacja przerastała ją na tyle, by nie dowierzać w to, co się stało. Wszystkie swoje łzy wypłakała w jednej chwili swojego życia. - Zawiodłam ich wszystkich. - To nie twoja wina… - rzekł Max z coraz bardziej spokojnym oddechem. Do oczu napływały mu jednak łzy. Widząc to, Albright zaczerwieniła się i próbowała powstrzymać kolejne morze łez. Zamyśliła się. Przez głowę przeszło jej tysiące myśli, które ułożyły się w jedną całość. Wstała jak gdyby nic się nie stało. Wyciągnęła rękę do Maxa i rzekła: - Chodźmy. Max zadziwił się, wpatrując się w pewne oczy swojej towarzyszki. - Zróbmy to dla nich. Ukończmy test. Zróbmy to dla naszych nakama! – krzyknęła, zamykając swoje mokre od łez oczy. Max podał jej rękę. Dziewczyna lekko szarpnęła go za nią, po czym ten wstał z wielką pewnością. Oboje pobiegli ku mecie ścieżki, która pochłonęła dwójkę ich przyjaciół. Pomimo swojego zdecydowania, Albright z trudem wytrzymywała fakt, że to z jej winy Laki i Reedus odeszli w demonicznych promieniach olbrzymiego monstrum. Chciała to odpokutować i ukończyć dla nich test. Postanowiła, że nie przyjmie wygranej. Pozostawi ją osobie, którą udało jej się uratować. Biegła dla nich. Nie była to siła jej mięśni. One już dawno nie mogły się ruszać. Każdy jej ruch wykonywany siłą woli był zadedykowany dla nich. Panelom przyglądał się Macao. Była to jego zmiana. Cała czwórka: on, Hibiki, Mystroy i Wakaba, postanowili zmieniać się co godzinę. Był nadzwyczaj spokojny. Nadgarstkiem swojej ręki ocierał oko, z którego wyłoniła się pojedyncza łza. Słysząc kroki dochodzące z jego tyłu, odwrócił się od złotych paneli. Uśmiechnął się do tajemniczej osoby i rzekł: - Już doszłaś do siebie? Chcesz pooglądać? Zaraz się wszystko skończy. - Mam nadzieję, że sobie radzą. – powiedziała nieznajoma kobieta. - Spójrz… Z każdym swoim krokiem kobieta ta coraz bardziej wyłaniała z cienia nocy. Najpierw można było ujrzeć jej białe buty z niebieskimi dodatkami. Całe nogi pokrywały czarne rajstopy. Spódnica jak i górna część uniformu tworzyły komplet z butami. Na ten strój zarzucony był biało niebieski płaszcz. Jej krótkie fioletowe włosy lekko przysłaniały okrągłe okulary. - … Laki – dokończył mężczyzna. |
Tłumaczenia[]
- ↑ ピクトマジックワゴン, Magia Piktogramów: Wóz
- ↑ ハイスピード, Superszybkość
- ↑ クレイメイク: ハムミングバード, Gliniane Tworzenie: Koliber
- ↑ ガンズ マジック: マッドショット, Magia Broni: Strzał Błota
- ↑ 八幻想: 迷路の町, Hachi Gensō: Meiro no Machi, Osiem Iluzji: Labirynt Miasta
- ↑ ライト リフレクション, Odbicie Światła
- ↑ ウッドメイク: 暴力 アプローチ , Drewniane Tworzenie: Brutalne Podejście
- ↑ インターフェレンス, Interferencja
- ↑ ウッドメイク: 三人の距離はフォーエーバー, Drewniane Tworzenie: Dystans Pomiędzy Trojgiem Jest Wieczny
- ↑ 砂の反乱 (サンドリベリオン), Piaskowa Rebelia
- ↑ 悪魔払い, Egzorcyzm
- ↑ ホーリー穴の落ち天使 Święta Dziura Upadłych Aniołów
- ↑ 無, Nicość
Nawigacja[]
Saga X785 • Saga Egzamin |